piątek, 19 sierpnia 2011

Krótka relacja z Coke'a

Będzie krótka, bo tylko z drugiego, sobotniego dnia festiwalu. Jest piątkowy wieczór, więc na razie przygotowuję się, przesłuchując dyskografię Kanyego Westa. Za dokładnie 25 godzin pojawi się on na scenie w KRK. Can't wait!


Jest poniedziałkowy wieczór. Prawie 2 dni od koncertu Kanyego Westa, ale emocje jeszcze nie opadły. Największy bufon wśród raperów dał koncert na miarę swej megalomanii. Widowisko zostało podzielone na 3 akty, które łącznie trwały 2 godziny i 20 minut. W tym czasie fani usłyszeli praktycznie wszystkie największe hity, które wyszły spod ręki Westa. Były również smaczki jak specjalne aranżacje Say You Will czy Runaway rozciąganych do kilkunastominutowych arcydzieł. Nie było co prawda jakiegoś super kontaktu z publiką, dostaliśmy za to profesjonalny występ, show jednego aktora, który wciąż tkwi w głowie. Już teraz na youtubie można znaleźć dziesiątki, jak nie setki, nagranych filmików z poszczególnych numerów, a będzie tego pewnie jeszcze więcej, bo dla wielu Kanye West jest Królem. Czy będzie godnym następcą Elvisa Presleya czy Michaela Jacksona? Jego sława zatacza coraz szersze kręgi, a sam Kanye także wychodzi poza hip-hopowe schematy, na koncertach można usłyszeć, że coraz lepiej śpiewa. W obliczu tych wszystkich faktów, cena 125 złotych za sam występ pana Westa nie była kwotą wygórowaną. Inaczej: ten koncert był wart znacznie większych pieniędzy, patrząc po euforii ludzi wychodzących z coke'a, wymieniających na gorąco opinie czy relacjonujących później to wydarzenie w internecie. Znajdzie się oczywiście kilku malkontentów, którzy manifestować będą swoje niezadowolenie, ale tak jest zawsze, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z postacią tak kontrowersyjną i niejednoznaczną. To i tak bez znaczenia. Za nami jeden z lepszych (najlepszy?) koncert tego roku. Czekamy na następny, Kanye.