Mimo że sobotni (28.01) koncert Medium w
warszawskim Urban Garden nie był najgorętszym, najbardziej wyczekiwanym
czy najmocniejszym występem hip-hopowym tego roku, to wiele osób mogło
sobie pomyśleć „oglądamy człowieka, który będzie lada chwila wymieniany
jednym tchem z najlepszymi raperami w kraju”. Bo istotnie wszystko jest
na jak najlepszej drodze ku temu.
Urban Garden – pierwszy raz zdarzyło mi
się być na koncercie właśnie w tym miejscu i… wyszedłem pozytywnie
zaskoczony. Lokalizacja – samiutkie centrum Warszawy. Sala dla palaczy
znajduje się obok koncertowej, ale dzięki dobrej wentylacji dym
papierosowy w żadnym stopniu nie przenika z jednej do drugiej – dobrze
wrócić do domu w ciuchach, które nie śmierdzą fajkami. Przestrzeń na
kilkaset osób i całkiem niezłe nagłośnienie – kolejny plusy tego
miejsca. Bardzo szybko Urban Garden trafia do listy najlepszych miejsc
nadających się na hip-hopowe imprezy. Jedynym minusem, niezwiązanym
bezpośrednio z klubem, było półgodzinne opóźnienie. Jak na koncerty
raperów, to i tak stosunkowo mało, ale przyznam się, że nie do końca
ogarniam fenomen tych „kontrolowanych” obsuw. Jeśli już pojawia się
informacja o konkretnej godzinie rozpoczęcia, to dobrze się tego
trzymać. Pocieszał fakt, iż zaplanowana
była tego dnia w klubie jeszcze jedna impreza, więc samo opóźnienie też
nie mogło być za duże. I istotnie, chwilę przed 22.00 Piotrek Kowalczyk,
czyli Medium pojawił się na scenie.
Nie było fanfar, werbli, jakiejś zbędnej
napinki… Bez gwiazdorzenia, jak to słusznie sam artysta zauważył. I
taki stan rzeczy utrzymywał się przez cały występ – odczuwalne było to,
że Medium chce rapować do ludzi, do każdej osoby obecnej w klubie. Co
prawda zaczęło się wszystko trochę słabszym, niż można byłoby się
spodziewać, freestyle’em, ale cytując Łonę: „to o niczym nie świadczy,
to nic nie znaczy” – może ten gorszy początek był spowodowany lekką
chorobą rapera? W dalszej części koncertu nie miało to już większego
znaczenia, bo z każdym kolejnym utworem było coraz lepiej. Medium
pokazał klasę: na żywo jego głos nic nie tracił ze swojej wyrazistości, a
był praktycznie cały czas w użyciu, bo nie było rapujących gości czy
hypemana, którzy daliby chwilę oddechu. Była to solidna godzina rapu
przerywana niezłym freestyle’em oraz trochę wymuszonymi beatboxowymi
wstawkami. Ważna była również komunikacja z ludźmi pod sceną, ta nić
porozumienia między artystą a odbiorcą. Jakimś sposobem Medium z mic’iem
na żywo budzi niesamowite zaufanie. Piotrek ponadto przy kilku utworach
pokusił się również o drobny komentarz oraz zaapelował do zebranych,
żeby nie brać wszystkiego zawartego na Teorii Równoległych Wszechświatów
na poważnie. I można jedynie mieć żal, że na koncercie Medium
ograniczył się jedynie do tej płyty, choć z publiki dało się usłyszeć
prośby o starszy materiał.
Co tu dużo mówić – nowe kawałki na żywo
brzmią równie dobrze jak na płycie. Na szczególne wyróżnienie zasłużyły
imprezowa Karuzela oraz pełen energii Obiekt Pożądania, które świetnie
rozruszały ludzi pod sceną. A Medium jedynie potwierdził, że występy
live są jego mocnym punktem.
Tę i inne relacje możecie znaleźć także na stronie Radia Aktywnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz