Na ostatnim koncercie
z udziałem VNM-a byłem bardzo dawno temu w maju 2010 roku, we Freshu, kiedy na imprezie
charytatywnej prezentował się obok wielu czołowych raperów z polskiej sceny
hip-hopowej. Tomek wypadł wtedy słabo – nie można było zupełnie zrozumieć
rapowanych słów, w dodatku był mocno wstawiony. Na długi czas wtedy skreśliłem
go ze swoich planów koncertowych. Minęło trochę czasu, w międzyczasie pojawiły
się dwa legalne wydawnictwa, więc postanowiłem dać VNM-owi drugą szansę.
Mała dygresja: czy w Urban Garden, niezależnie od organizatora,
koncerty zaczynają się o 22.00, pomimo że podają start o 21.30? Sądziłem, że to
jednorazowe zjawisko przy okazji koncertu Medium, ale powtórzyło się. Wygląda
na to, że albo będzie się przychodzić wcześniej i czekać albo przychodzić te
pół godziny później i lekko ryzykować (a nuż koncert zacznie się zgodnie z
podaną godziną?). Mogliby pisać „początek 22.00” i byłoby po sprawie.
Koniec dygresji.
De Nekst Best okazało się w moim prywatnym
rankingu jedną z najlepszych płyt 2011 roku, a Etenszyn: Drimz Kamyn Tru
zdominowało pierwszy kwartał 2012. Wystarczyło powodów, żeby się przełamać i zobaczyć,
jak Tomek daje sobie radę na koncertach. I okazało się, że poprawił znacznie
wymowę, nie wypił chyba też za dużo przed występem. Pod tym
kątem – wielka poprawa. Nie wiem tylko, dlaczego bał się podśpiewywać i na
koncercie korzystał ze wspomagania w postaci podkładu w tych newralgicznych
momentach. Lekko się rozczarowałem, bo byłem ciekaw, jak te śpiewane wstawki,
zjawisko dość rzadkie w polskim rapie, wychodzą VNM-owi na żywo. Nie udało się.
Wyglądało to słabo, ale cóż, dało się z czasem przyzwyczaić.
To, co w Urban Garden było zdecydowanie na plus, to goście,
których zaprosił VNM. Pojawili się oczywiście Marysia Starosta, Łozo i Tomson,
którzy udzielali się wokalnie na E:DKT, ale nie zabrakło też. Włodiego, który
wykonał z VNM-em Róże Betonu. Sam dobór kawałków także niezły – było
różnorodnie, bo na tle tych z ostatniej płyty pojawiły się też starsze numery,
zwrotka z I Żeby Było Normalnie z PROSTO Mixtape czy już kultowy Placek z haszem.
„Fał” dawał od siebie podczas występu dużo energii, utrzymywał świetny kontakt z publiką czy
nawet zrobił pamiątkowe zdjęcie. Ciekawą sprawą były też czerwone balony z
helem wręczane dziewczynom, które potem trzymały je w tłumie, co było fajnym
nawiązaniem do okładki E:DKT i nieźle sprawdziło się w praktyce. Ale no właśnie…
tłum. Nie było ścisku, choć nie można powiedzieć też, że w Urban Garden było
pusto – frekwencja na umiarkowanym poziomie. A sama publika… no nie wiem,
atmosfera była trochę „biesiadna”. Wyglądało to tak, jakby niektórzy z obecnych
tam ludzi niezbyt często chodzili na koncerty. A przynajmniej nie na koncerty
rapowe. Nie czuło się vibe’u pod sceną. Wieczór spędzony nieźle, ale jakiś
niedosyt z tego powodu pozostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz