środa, 10 października 2012

Jak zmusić ludzi do kupowania płyt?

...jeśli przystawienie broni do głowy odpada? No cóż, nie pozostaje zbyt wiele opcji. Raperzy otwierają coraz to nowe firmy odzieżowe, bo oni już skumali, że koszulek (w przeciwieństwie do muzy) z sieci się nie da ściągnąć. Ciekawe, kiedy ogarną to zespoły rock-metalowe i czy zrobią to na podobną skalę? Ale wróćmy na razie do tematu płyt. Słuchacz czasem waha się, czy dany krążek kupić, a decydują szczegóły. Daj mu coś więcej niż samą muzykę i ładnie wykonaną książeczkę. Daj mu gadżety.

    I znów na myśl przychodzą mi płyty raperów. Nie poradzę jednak nic na to, że to właśnie hip hopowi twórcy dostrzegli potrzebę ubrania fizycznych wydań albumów w atrakcyjną formę. Ostatnim przypadkiem jest Wilk Chodnikowy Bisza - słyszeliście, żeby ktoś dodał do płyty książeczkę z wierszami?! Dla tych, którzy kupili album rapera z Bydgoszczy, jest to unikalna wartość dodana. Zabrakło mi tylko ciekawszego opakowania, bardziej stylizowanego na tomik poezji, ale może Bisz przeczyta to i do następnej płyty takowy dołączy.

STREETWORKERZ - Streetart; fot. Forin
    Są też wydania wykraczające znacznie poza zawartość płyta-okładka-książeczka. W takich projektach przoduje Forin. Jestem szczęśliwym posiadaczem limitowanej edycji tajemniczej puszki po farbie, w której oprócz płyty STREETWORKERZ znajdowała się rękawiczka, końcówka do sprayu, napój energetyczny oraz wlepki - to esencja idei Streetart'u, do której odwoływał się duet Zaginiony-Nieuk. W swoim dorobku Forin ma także płytę-pizzę. Zespołu nie znam, ich muzyki nigdy nie słyszałem, ale patrząc od strony wizualnej, to aż chciałbym taki album mieć w swojej kolekcji - pudełko jak od pizzy, w środku sosy, sztućce i tracklista wyglądająca jak ulotka z menu! Unikalnymi okładkami i wnętrzami mogą także pochwalić się Grand Agent, W.E.N.A. oraz Pariasy - nie wiem, jak się sprzedawały, ale ich projekty utkwiły na długo w głowach fanów i były świetnym uzupełnieniem warstwy muzycznej stworzonej przez artystów. Innym wspaniałym wydawnictwem było pudełko O.S.T.R.'a w ramach płyty Tylko Dla Dorosłych. Muzycznie - koncept album, opowiadający historię złodzieja, Nikodema. Fizycznie - w pudełku oprócz płyty znajdował się komiks oraz przedmiot kradzieży: druga płyta (!) stylizowana na zwykłą, nagraną CD-R, których kiedyś pełno było na bazarkach. Co ciekawe, ten drugi krążek zawierał kilkanaście nowych kawałków Ostrego, więc była to nie lada gratka dla fanów. Piękna rzecz. O.S.T.R. przoduje w takich wydaniach, choć warto pamiętać, że nic nie uratuje słabej płyty - do Jazz, Dwa, Trzy była podobno dołączona gra planszowa i druga płyta z zarapowanymi regułami tejże, lecz... nie widziałem nigdy tego na oczy, bo zupełnie nie zachęciła mnie warstwa muzyczna właściwego krążka.

    Jednak powyższe płyty to tylko przykłady, nie trzeba od razu tworzyć tak skomplikowanych i dopieszczonych projektów. Laptop i nowy ipod do każdej płyty? Niekoniecznie. Wystarczą małe akcenty - dedykowana kostka gitarowa, bon zniżkowy na koncert w konkretnym mieście... A jeśli jest to już kapela całkiem znana i lubiana, to rozwiązaniem może być dodany film z pytaniem konkursowym dla fanów, a nagrodą dla kilku osób spotkanie oko w oko z zespołem przed koncertem.

Sekaku - Zła Karma; fot. Forin
    Jak inaczej przycisnąć fanów do kupna płyty? A choćby poprzez wyprodukowanie określonej liczby albumów, zależnej od wyników przedsprzedaży. Na taki eksperyment pozwolił sobie Pezet z Muzyką Emocjonalną, tworząc nakład 5000 płyt, które do kupienia były tylko przez internet. Udało się sprzedać wszystko, i to całkiem szybko, a dziś płyta dostępna jest na allegro po cenie z 2-3-krotnym przebiciem. Zawsze można też wyprodukować tylko tyle, za ile zapłacą fani w przedsprzedaży. Wtedy dochodzi oczywiście wysyłka i jej koszty, a liczyć się trzeba też z zapytaniami ludzi, którzy będą chcieli kupić album później, i ich pretensjami, kiedy się dowiedzą, że dotłaczanie nie jest przewidziane. Jest to całkiem ciekawy ruch, bo informacja, że płyta dostępna jest tylko w określonym czasie, dla wielu fanów będzie bodźcem do kupna i nie odłożą tej decyzji na później. A wiemy, jak to jest: im dłużej coś odkładamy, tym bardziej prawdopodobne, że nie zrobimy tego wcale. I ściągniemy sobie tylko empetrójki.

    To nie jest tak, że to tylko w Polsce ludzie to takie piraty są, a zagranicą wszyscy kupują oryginały. Rzuciła mi się w oczy ostatnio informacja, że Papa Roach spodziewa się sprzedaży najnowszej płyty w pierwszym tygodniu na poziomie 16-18 tys egzemplarzy. Trend sprzedażowy jest oczywisty, jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki poprzednich krążków: Time For Annihilation (2010) - 16 tys., The Paramour Sessions (2006) - 37 tys. i Getting Away With Murder (2004) - 52 tys. Ludzie przestają kupować płyty, skoro mogą je mieć za darmo w sieci. Te marne tysiące, które schodzą w Polsce i na świecie, to najczęściej wyraz szacunku fanów dla artystów. Ci natomiast powinni też na ten szacunek pracować, wypuszczając super dopracowane płyty pod każdym kątem. Zawartość krążka jest z tego wszystkiego najważniejsza, ale dlaczego nie dać fanom jeszcze większego powodu do zadowolenia i dumy z posiadania wyjątkowo wydanej płyty? Poza tym, dla tych mniej znanych zespołów to marketing szeptany wynikający z takiego rozwiązania jest wymarzoną opcją.

    Zauważyliście, że do tej pory nie pokazałem twardych dowodów na lepszą sprzedaż płyt ze specjalnymi dodatkami? Pewnie dlatego, że takich nie ma. A jakby spojrzeć na OLIS, to z płyt w czołówce większość to pewnie standardowy zestaw krążek-książeczka_z_podziękowaniami. Nie liczcie więc, drodzy muzycy, że samo dodanie gadżetu lub niestandardowe opakowanie zwiększą wam sprzedaż o x %. Na pewno nie zaszkodzi, większość ludzi to doceni, może w kilku recenzjach posypią się dodatkowe propsy, a niektórych wcześniej niezdecydowanych dodatkowa niespodzianka przekona do zakupu. Natomiast nigdy nie będzie to zasadą. Jest tylko jeden skuteczny sposób, że zmusić ludzi do kupowania płyt - zabrać im internet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz