środa, 5 października 2011

Płytowe podsumowanie: wrzesień

Mamy już październik, za oknem coraz ciemniej, pora więc podsumować krótko, jakie płyty wydane we wrześniu warto sprawdzić. A jakie niekoniecznie.


Allele - Next to Parallel
Zespół, który dostarczył już takie hity jak Stitches czy Closer to Habit, wraca z nowym krążkiem. Na razie jednak jakoś cała płyta mi się zlewa. Z drugiej strony to nadal solidne, alternative rockowe brzmienie. Allele się zawsze dobrze słuchało.

Evidence - Cats & Dogs
Co tu dużo mówić: im dłużej słucham tego albumu, tym bardziej mi się podoba. Jest to prawdopodobny kandydat do kolejnej recenzji. Mnóstwo świetnych podkładów, fajne flow Evidence'a. Klasa.

J. Cole - Cole World: The Siddeline Story
W zasadzie mógłbym skopiować powyższy opis. Z tą jedną różnicą, iż w przypadku J. Cole'a mamy do czynienia z dopiero debiutanckim wydawnictwem! Chłopak stawiał pierwsze kroki pod czujnym okiem Jay-Z, dogrywał featuringi na różne płyty, ma na koncie świetny mixtape wydany w 2010 roku... Teraz atakuje ze swoim pierwszym LP, w dodatku prawie w całości wyprodukowanym właśnie przez niego samego.

Kerrang! presents Nirvana: Nevermind Forever
To co jest najciekawsze na płycie z coverami Nirvany, jest już na samym jej początku. Nie można przejść obojętnie obok Smells Like Teen Spirit w wykonaniu Arcane Roots - numer nieźle kopie tyłek, zachowując jednocześnie ten swój oryginalny pierwiastek. Z pozostałymi już tak świetnie nie jest, ale można sobie zawsze dzięki temu odświeżyć twórczość legendy grunge'u.

Łona & Webber - Cztery i Pół
To nic nie znaczy - chciałoby się powiedzieć, kiedy usłyszałem ten genialny kawałek, a potem zapoznałem się z resztą płyty. Nie dosyć dogłębnie, potwierdzam. Ale, cholera, coś ciężko to przychodzi. Może to przez te surowe, minimalistyczne podkłady i czasem dziwne refreny? Będę w każdym razie próbował się przekonać do tego materiału.

My Riot - Sweet Noise
Wiązałem z tym krążkiem spore nadzieje - że umili mi oczekiwanie na podobny klimatycznie nowy Korn. I tutaj rozczarowanie. Współpraca Glacy z breakbeatowym producentem, Hackerem zapowiadała się co najmniej interesująco, a tu... Poza może pojedynczymi numerami jest jakoś mało energii, mało mocy w tym wszystkim. Z 16 kawałków można byłoby się ograniczyć do 8 i nie byłoby wielkiej różnicy.

Staind - Staind
Pierwsza recenzja na tym blogu. Koła na nowo nie wynaleźli, ale w fajny sposób udowodnili, że nadal mają w sobie tę mroczniejszą stronę. Najlepsza płyta Staind od kilku lat.

Red Hot Chilli Peppers - I'm With You
Wyjątkowo w zestawieniu pojawia się płyta, której nie słyszałem w całości. Usłyszałem za to kilka pozytywnych opinii na jej temat, a mnie z kolei spodobał się jeden z utworów umieszczonych jako pierwszy w internecie. Ja się osobiście niedługo za ten krążek wezmę i napiszę, jak to rzeczywiście jest z nowymi Papryczkami.
 
David Guetta - Nothing but the Beat
Wydana co prawda pod koniec sierpnia, ale spokojnie można ją podciągnąć do podsumowania. Jestem rozdarty na pół. Z jednej strony znajdują się na płycie murowane hity (Where Them Girls At, Little Bad Girl, Lunar), ale z drugiej przeważająca większość jest TYLKO dobra.

Machine Head - Unto the Locust
Pierwsze wrażenia: było, było, było. Drugie wrażenia: niby to ten sam Machine Head, co na innych płytach, ale jednak inny. Obecnie jestem na etapie: na jesień będzie jak znalazł, momentami jest nieźle. Warto zwrócić uwagę na świeeetny Locust.

Snow Patrol - Called Out in the Dark EP
Na razie to tylko czteroutworowa EPka zwiastująca nowe wydawnictwo. Z początku kompletnie nie podchodziło mi elektroniczno rockowe (popowe?) oraz idące w kierunku indie brzmienie, przypominające raczej White Lies czy Muse (zatrzymałem się na Snow Patrol z czasów Eyes Open). Bardzo powoli, ale jednak przyswaja się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz