26 listopada, sobota. Od początku dnia zimno, mokro, z domu wręcz nie
chce się wychodzić. Marazm. W małej klubokawiarni na ulicy Ogrodowej
31/35 odbywa się tymczasem niecodzienne i piękne wydarzenie. W końcu nie
każdego dnia w Chwili ma miejsce koncert z okazji 10-lecia działalności
jakiegoś zespołu. Zwłaszcza, że tą grupą jest wrocławski Ocean.
Kapela, na której czele stoi Maciek
Wasio, przebyła długą drogę, aby znaleźć się tego dnia w tym klubie.
Było wiele rotacji w składzie, było wydanych pięć krążków, zagrali setki
koncertów. Jak sami mówili podczas sobotniego występu: „minęło to
bardzo szybko”. Podobne wrażenie mam co do ich koncertu. Ocean zagrał
półtorej godziny, ale upływu czasu kompletnie się nie dało odczuć.
Zaczęło się, jak to zwykle bywa,
supportem. Przed głównym zespołem zaprezentowała się już całkiem nieźle
rozpoznawalna w stolicy Forma. Za warszawską grupą do Chwili przybyło
sporo fanów, dlatego pod sceną pusto nie było. Sam występ przyzwoity,
choć żaden fragment jakoś specjalnie mocno nie utwił mi w głowie. Przed
koncertem Oceanu udało się za to bliżej przyjrzeć samej lokalizacji. Bo
Chwila nie jest typowo koncertowym klubem. To raczej klubokawiarnia,
dlatego większą część lokalu stanowią kanapy, stoliki oraz obszerny bar,
podczas gdy scena umiejscowiona jest niejako obok. Stąd koncerty
odbywają się tam regularnie, ale raczej na przewidziane circa 100 osób.
Moje rozważania na temat doboru
lokalizacji i promocji samego wydarzenia trwałyby dłużej, gdyby w porę
swojego występu nie rozpoczął Ocean. Liczyło się już wtedy tylko
wrocławskie trio i publika ustawiona przed sceną, czekająca na pierwsze
dźwięki gitary Maćka. Zaczęło się Depresyjną Piosenką O Niczym…
Każdy zespół zapytany o to, co grają,
będzie odpowiadał wymijająco, że czerpią z różnych stylów i
jednoznacznie nie można tego określić. Ocean jest jedną z niewielu grup
na polskiej scenie, którą faktycznie ciężko zamknąć w jednej-dwóch
szufladkach. Z jednej strony jest to zasługa wypracowanego własnego
brzmienia, z drugiej – rozpiętości stylistycznej, do której już zdążyli
przyzwyczaić fanów. Esencją tego są właśnie koncerty, gdzie stykają się
ze sobą kompozycje niesamowicie melodyjne oraz te nasycone cięższymi
riffami, wolne oraz szybkie, przebojowe oraz
te wybitnie nieradiowe.
Sobotni występ był niejako specyficzny,
bo rozkręcał się dosyć nieśmiało, aby z każdą chwilą dostarczać coraz to
większych emocji. Na setliście urodzinowej trasy znalazły się utwory z
nowszych płyt jak Cztery (Czas By Krzyczeć) czy Wojna Świń (m.in. Flota Duchów i Kto Szybciej Pod Piach),
ale nie zabrakło także miejsca dla starszych kompozycji, dzięki którym
Ocean zyskał rozgłos. Było oczywiście przepełnione klimatem Tobie, energetyczne Uważaj – Tracisz Głowę, a tradycyjnie na zakończenie pojawiło się Dzień Dobry. Zespół zrobił wielu fanom miłą niespodziankę, gdy zagrał utwory, które praktycznie nigdy się na koncertach nie pojawiają: Przedzawałowe Stany Zjednoczone oraz Krzyk. Jedyne, co można zarzucić wykonaniom, to nieobecność drugiej gitary – Michała Grymuzy, który pożegnał się
z Oceanem po nagraniu Wojny Świń – w pojedynczych numerach
odczuwalny był brak melodii, czasem też nie było gdzieś tego
mocniejszego uderzenia w refrenach. Ale była to tylko łyżka dziegciu w
oceanie wspaniałych emocji. Tak jak coraz lepiej bawiła się publiczność,
tak i sam zespół sprawiał wrażenie, że koncert w Warszawie jest dla
nich czymś bardzo szczególnym i czerpią przyjemność z każdej sekundy
grania. Może też dlatego grupa dała się przekonać, aby poza standardowym
bisem, zaprezentowali jeszcze coś na koniec. To na koncercie zawsze
kapitalny moment, kiedy zespół zastanawia się, co zagrać, bo nie miał
tego dodatkowego kawałka w planach. Po krótkiej naradzie grupy ludzie
zgromadzeni w Chwili usłyszeli piosenkę Którędy Do Ciebie Iść, która ma wszystko, aby zostać kolejnym singlem Oceanu.
Po sobotnim wydarzeniu jedna rzecz nie
daje mi wciąż spokoju. Dzień wcześniej jeden z nielicznych koncertów
dawała zaprzyjaźniona z Oceanem kapela Illusion – na Torwarze, w
otoczeniu kilku tysięcy osób. Nie wyobrażam sobie, żeby kolejna dekada
nie przybliżyła Maćka Wasio i spółki do takich występów. Tak niewiele
mamy zespołów, które na podobny splendor zasługują.
Relację znajdziecie również na stronie Radia Aktywnego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz