niedziela, 22 kwietnia 2012

To Tabasko, to Tabasko! [relacja]

Wychodzę z domu, zakładam słuchawki, włączam Tabasko, to początek drogi. Biegnę do Urban Garden, żeby się nie spóźnić, a i tak naczekam się jak zwykle. No ale w końcu pojawiają się na scenie: O.S.T.R. oraz Kochan, Zorak i DJ Haem - ci trzej ostatni w ważniejszych rolach niż zwykle. W końcu to Tabasko!


W czwartek w Urban Garden było dość tłoczno, co mogło świadczyć o dobrym odbiorze płyty Ostatnia Szansa Tego Rapu, ciekawości ludzi, jak skład Tabasko wypada na scenie lub (co pewnie najbardziej prawdopodobne) była to po prostu połowa tego, co przychodzi zwykle na Adama Ostrowskiego. Po przesłuchaniu krążka czy chociażby wypuszczonych dwóch singli można było zauważyć, że O.S.T.R. odżył po średnio udanym Jazz, Dwa, Trzy, ale i zaskoczyli (pozytywnie) poziomem nawijki pozostali, głównie beatboxer Zorak. Poszedłem sprawdzić, czy tak samo dobrze będzie na scenie.
Tego dnia Tabasko w Tabasko było 50% - pierwsza część koncertu to energetyczny wykon, na scenie działo się dużo, gdyż mieliśmy co najmniej trzech ludzi z majkami, rzadziej podłączał się DJ Haem. Bity na żywo zabrzmiały mocarnie, publika dobrze się bawiła przy lekko połamanych bębnach czy momentami bardziej elektronicznych podkładach. Fantastyczna czwórka z ŁDZ dała bardzo przyzwoite show, któremu ciężko było na dłuższą metę coś zarzucić.
Druga część koncertu to już standardowy koncert Ostrego. Adam bardzo szybko przeleciał się z publicznością po prawie całej dyskografii, w tym także nie mogło zabraknąć naturalnie tych najbardziej wyczekiwanych przeze mnie, starszych numerów jak Kochana Polsko czy Salsa (którą, nie przypominam sobie, żebym za często słyszał na poprzednich koncertach, fajnie). Pomiędzy kawałkami oczywiście pojawiały się przemowy Adama: o synu, o żonie i życiu... Inspirujące, szczere, trafiające w sedno, jak zwykle zresztą. Oprócz tego mieliśmy także performance: Ostry na skrzypcach + Zorak robiący beatbox, a na końcu obowiązkowy freestyle. I niby można się było tego spodziewać, niby wszystko już widziane n razy, ale... kiedy już pojawia się każdy z tych sztandarowych elementów koncertu O.S.T.R.-a, to jest to nadal na bardzo wysokim poziomie. I chce się więcej, dłużej, mocniej.
Po 100 minutach odcięto prąd definitywnie, Ostry powiedział ostatni raz "dzięki" i zszedł ze sceny. A ja założyłem słuchawki, poleciała Zachłanność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz